Kim jesteśmy w ocenie nas samych, a kim stajemy się w oczach innych? Czy możliwe jest stworzenie spójnego, całościowego portretu człowieka? A może nasze poznanie jest cząstkowe, a nam nie pozostaje nic innego, jak tylko próbować zrozumieć ludzi poprzez szczegóły: związane z nimi przedmioty, wspomnienia i miejsca… "Bajka o Ipslandii" przedstawia sylwetki językoznawcy Stanisława Dubisza, historyka sztuki Grzegorza P. Bąbiaka oraz zajmującej się administracją Ewy Kozłowskiej. Wszyscy troje pracują w stołecznym Instytucie Polonistyki Stosowanej, przez wtajemniczonych zwanym Ipslandią. Twórców filmu nie interesują jednak hermetyczne zagadnienia naukowe. Przeciwnie, portretują bohaterów w ich środowisku zawodowym – przestrzeni, w której oficjalność miesza się z prywatnością. Obserwujemy reakcje bohaterów na słowa ich przyjaciół i współpracowników, opisujących pierwsze wrażenia związane z Dubiszem, Bąbiakiem i Kozłowską. Reżyser Mariusz Koryciński, idąc za Gombrowiczem, stawia pytania o formy naszej tożsamości i możliwości jej poznania. W jego dokumencie pojawia się konstrukcja znana z obrazów angielskiego malarza Francisa Bacona. Czy symbolizuje ona ograniczenia każdego z nas w wyrażaniu siebie i rozumieniu innych, czy może raczej ograniczenia samego kina, uniemożliwiającego pełne oddanie prawdy o ludziach i zjawiskach?