Oszałamiający wizualnym pięknem film kanadyjskiego twórcy to dokument wyjątkowy. Peter Mettler od lat realizuje filmy, które wymykają się wszelkim kategoryzacjom. Polegając na własnej intuicji, tworzy prace z pogranicza eseju, eksperymentu i dokumentu. Tematem jego najnowszego filmu jest dewastacja środowiska w kanadyjskim stanie Alberta. Od wielu lat wielkie - głównie państwowe - firmy wydobywają tam ropę naftową z pokładów piasków bitumicznych. Proces ten wymaga bardzo dużych nakładów, a do tego w porównaniu z tradycyjnymi metodami wydobycia ropy uwalnia niemal o połowę więcej gazów cieplarnianych. Co najgorsze, wiąże się też z nieodwracalnym skażeniem gruntu, a co za tym idzie - miejscowych rzek, które rozprowadzają toksyczne substancje na ogromnym obszarze. Mettler nakręcił "Petropolis" na zamówienie Greenpeace. Ale nie ma w tym filmie rozmów z działaczami ani ofiarami, nie ma dziennikarskiego śledztwa i tropienia odpowiedzialnych za katastrofę. Bo w tym dokumencie mówią obrazy. Zapierające dech w piersiach panoramy gigantycznych obszarów dziewiczej niegdyś tajgi, teraz zrytej przez buldożery i mieniących się wszystkimi barwami tęczy ogromnych toksycznych wycieków. Mettler cały swój film nakręcił z helikoptera. Bo ponadludzka perspektywa jest konieczna, by ukazać rozmiary tej tylko wizualnie pięknej katastrofy. Dobitnie uświadamia nam to jedno zapierające dech w piersiach super-zbliżenie, kiedy pośród nieskończonego ogromu krajobrazu dostrzegamy wreszcie pojedynczą ludzką postać.