Społeczeństwo jest niemiłe – od trzech dekad mówi w swoich filmach Todd Solondz. Rozczarowany ludzką głupotą, hipokryzją i okrucieństwem reżyser tym razem w centrum uwagi stawia czworonożnego pupila. Jamnik to pokraczna odyseja po amerykańskich miasteczkach i domostwach, zaludnionych typowymi dla Solondza dziwakami i bliskimi rozpaczy samotnikami. Roztrzepaną weterynarz (Greta Gerwig), niespełnionego scenarzystę (Danny DeVito), pozbawioną złudzeń staruszkę (Ellen Burstyn) oraz wiele innych postaci połączy podróżujący z rąk do rąk pies. Scenariusz ironiczno-gorzkiego portretu białej klasy średniej porusza się jednak w innym rejestrze niż Czarny koń – poprzedni film reżysera będący ciepłą satyrą na dobiegających czterdziestki kidultsów. Jamnik, inspirowany filmem Na los szczęścia, Baltazarze! Roberta Bressona (1966) o zmieniającym właścicieli osiołku, jest zbiorem epizodów, które układają się w odpychający, pełen mizantropii obraz współczesnej (post)ludzkiej kondycji. Komedia człowiecza obserwowana przez jamnika nie musi być wcale śmieszna – niewykluczone, że jest naprawdę straszna.