Film opowiada historię ponurą i zabawną, a jednocześnie prostą i bardzo zawikłaną. Istnieją granice bezludne, wydane na pastwę porywistego wiatru i nielicznych podróżnych, gdzie wszystko może się zdarzyć. Granice niemal milczące, które w mroźnym odrętwieniu rozpaczy potrafią już tylko powtarzać pomruk przejeżdżających wolno samochodów. Tytuł filmu - podobnie zresztą jak sam film - wywołuje wiele skojarzeń i można go interpretować na wiele sposobów. Portretując przygraniczną samotność reżyser przechodzi płynnie pomiędzy dramatem i czarną komedią, tworząc w ten sposób film bardzo francuski w swej stylistyce, dzięki widocznym wpływom z jednej strony kina Chabrola i Rohmera, a Renoira z drugiej.