Wszyscy, którzy rozpoczęli kiedyś mniej lub bardziej płomienny romans z francuską Nową Falą, kojarzą Amerykankę Jean Seberg, która zagrała w "Do utraty tchu" Jean-Luca Godarda ikoniczną rolę Patricii. Lub znają aktorkę z nominowanej do Złotego Globu roli w "Lilith" Roberta Rossena. Relatywnie niewielu wie natomiast nieco więcej o jej tragicznym życiu poza światłami planu zdjęciowego. Seberg była bowiem również zaangażowaną społecznie aktywistką, która wspierała zmieniający amerykańską rzeczywistość ruch praw obywatelskich, związała się emocjonalnie i finansowo z działalnością kontrowersyjnych Czarnych Panter i ze względu na swoje przekonania trafiła na celownik FBI, które wykończyło ją psychicznie. Film opowiada o okresie, w którym kobieta miała dość bycia jedną z ulubienic Ameryki i chciała wziąć udział w walce o przyszłość kraju, przez co zaczęła narażać się rządowi federalnemu. Obserwując wydarzenia, do których doszło w kolejnych latach, widzowie przestaną postrzegać Seberg wyłącznie jako aktorkę.