Po 23 latach Marcel Łoziński odwiedza z tą samą ekipą bohaterkę "Wizyty", która tak samo, jak wtedy, żyje samotnie na wsi, wyprowadza krowy, na pastwisku czyta "Nędzników". Świat wygląda inaczej, wokół jej gospodarstwa wiele się zmieniło, ale ona pozostała taka sama, ze swoją tajemnicą. Łoziński dotknął jej tajemnicy w filmie, ale w inny sposób niż w "Wizycie" – tak, żeby nie bolało. Obnażył sytuację kręcenia filmu, ujawnił obecność ekipy, tak jakby celowo rezygnował z władzy, jaką ma filmowiec nad swoim obiektem. Wprowadził dziennikarkę, która – inaczej niż jej poprzedniczka z "Wizyty" – jest lojalna wobec bohaterki, przejmuje się jej losem, pomaga jej się otworzyć. Jesteśmy bardzo blisko niej, mamy poczucie, że dotykamy czyjejś rany, za chwilę poznamy "całą prawdę". Ale w tym momencie kamera odwraca się ku realizatorom, ku widzowi. Reżyser mówi: "Urszula przed kamerą poszła na całość, dokonała pełnej spowiedzi. Zrzuciła na mnie pełną odpowiedzialność za to, co umieszczę w filmie. Zamieniłem się w cenzora, wycinałem wszystko, czego mogłaby potem żałować. Zrobiliśmy 23, czy 24 wersje montażowe. Mam poczucie, że nie nadużyłem narzędzi, jakimi są kamera i mikrofon, że jesteśmy w tym filmie partnerami."