Movie thumb

Pustynia Tatarów

140 minut

Dramat, Wojenny

Francja, Włochy, RFN

Akcja filmu dzieje się "Gdzieś", gdziekolwiek, poza czasem, choć mundury wskazują na koniec XIX w, a nawet - dokładniej - na austriackie wojsko. Razem z głównym bohaterem wkraczamy w mury zapomnianej przez świat twierdzy Bastiani, której zadaniem jest obrona przed najeźdźcami z tajemniczego Państwa Północy; bastionu gdzieś na końcu cywilizacji, na zapomnianych terytoriach, w okrutnej, pustynnej rzeczywistości. Nikt nie wie gdzie, nikt nie wie kiedy, ale to jest dalece pozbawione znaczenia. W tej oto scenerii grupa żołnierzy czeka na nadejście przeciwnika, którego nikt nigdy nie widział, który istnieje jedynie w legendach - wiara w niego jest jednak tak intensywna, że niemal konstytuuje go w świecie realnym. Tatarzy pojawiają się w snach, z czasem sen wypełnia całe dni. Milczący bastion, jego chłodne mury i schronione w nich wojsko, wpatrzony jest w odległy horyzont oczekując nadejścia wrogiej armii. I w tym niekończącym się oczekiwaniu, w tej przenikliwej nudzie, w tej morderczej monotonii i pustce, rodzi się nadzieja, że wróg w końcu nadejdzie, już za kilka dni, już jutro, jeszcze dziś wieczorem. Ta nadzieja trawi i spala ich od środka doprowadzając do stanu, w którym trudno odróżnić rzeczywistość od świata fantazji, wzrokowe omamy od tumanów piasku unoszących się na horyzoncie. Wiara w to, że waleczna armia na białych koniach nadejdzie, zaczyna być dla tych żołnierzy pogrążonych w letargu oczekiwania sensem istnienia, potwierdza ich wybór, by trwać tu, na samym końcu, czekając na to, co nieuniknione. Wiara tak silna, że zaczyna mieć funkcję sprawczą - nie tylko wypełnia ich życie, ale i kreuje rzeczywistość. Nadejście Tatarów spełni sens ich życia, wytłumaczy dziesiątki lat cierpliwego oczekiwania, sprawi, że ich śmierć w walce będzie godna tego nadludzkiego poświęcenia. Boją się zwerbalizować pytanie: "a co jeśli Tatarzy nie nadejdą"?, bo Armia Północy to jedyne rozwiązanie... Jeśli wojownicy na białych rumakach nie istnieją na prawdę, zakwestionują ich życie. Sens życia w ogóle - jeśli nie zobaczą beckettowskiego Godota. Więc może nie warto tak patrzeć na horyzont? Może i nie warto, ale to nie powód by nie czekać...